W ubiegłym tygodniu Reprezentacja Polski do lat 16 rozegrała w Buftei towarzyski dwumecz z rówieśnikami z Rumunii.
W meczu rewanżowym, wygranym przez Polskę 2:0 (w pierwszym padł remis 1:1), wystąpił obrońca naszej Akademii. Dominik Małkowski, który podzielił się wrażeniami ze zgrupowania w Rumunii.
Od początku trener kładł duży nacisk na to, żebyśmy się skupiali się na zgrupowaniu, żebyśmy jako reprezentacja zrobili kolejny krok do przodu. Cieszę się, że w meczu, w którym wystąpiłem zagraliśmy na zero z tyłu, bo nie było to łatwe spotkanie.
Podczas pierwszego meczu padał deszcz, a temperatura wynosiła około 15 stopni, więc pogoda była idealna. W rewanżu było już stopni 30, gorąco i duszno, ale grać trzeba w każdych warunkach, tym bardziej, że przeciwnik ma takie same.
Nasi rywale byli bardzo dobrą drużyną, dobrze wyszkoloną technicznie. Szczególnie w pamięci zapadł mi zawodnik występujący z numerem 11. Chłopak 160 cm wzrostu, szybki, zwinny, bardzo trudno było go zatrzymać, jednak stanęliśmy na wysokości zadania i nam się to udało.
Wiadomo, że kiedy gramy w Polsce, to daje się odczuć, że jesteśmy w domu. Podczas tych meczów nie zasiadło na trybunach zbyt wielu widzów, ale o pierwszym mówiono w telewizji, więc zainteresowanie było.
Ponadto po rozegranych spotkaniach pojechaliśmy na wycieczkę do Bukaresztu, gdzie zwiedziliśmy tamtejszy stadion narodowy. Wywarł na mnie naprawdę wielkie wrażenie.
Na zgrupowanie w Rumunii nie otrzymałem powołania w pierwszym terminie. Starałem się tym nie przejmować, wręcz przeciwnie bardziej skupiłem się na tym, żeby lepiej trenować i udowodnić, że zasługuję na miejsce w kadrze. Okazało się, że jeden z zawodników doznał kontuzji, w wyniku czego pojechałem na zgrupowanie w jego miejsce. Z takich szans trzeba korzystać. Nie wolno nikomu źle życzyć, ale jeśli już się tak zdarza, to po prostu trzeba się starać wypaść jak najlepiej. Myślę, że mi się to udało. Trenerzy byli zadowoleni, zrobiliśmy kolejny krok przed eliminacjami do Mistrzostw Europy, więc zgrupowanie zdecydowanie na plus.
