W kolejnej odsłonie artykułów z cyklu "PIŁKA W RUCHU" przedstawiamy zapis rozmowy z trenerem Mateuszem Michalikiem, który w Akademii Piłkarskiej Ruchu Chorzów odpowiada za szkolenie juniorów młodszych.
Trener Michalik, pod którego wodzą tej jesieni nasza drużyna zdobyła awans do Ligi Makroregionalnej, opowiedział między innymi o swoim uporze w dążeniu do celu, chęci nauki, drodze, która sprowadziła go na śląską ziemię oraz satysfakcji z pracy z Niebieską młodzieżą . Nie zabrakło również cennych rad dla młodych zawodników.
Serdecznie zapraszamy do lektury!
PIŁKA NOŻNA PASJĄ - CELEM PIERWSZA DRUŻYNA SANDECJI NOWY SĄCZ
Mateusz Michalik: Piłka nożna od zawsze była moją wielką pasją. Pochodzę z Nowego Sącza, gdzie od najmłodszych lat, bez względu na pogodę, chodziłem na wszystkie mecze i mocno dopingowałem drużynę Sandecji. Wyznaczyłem sobie cel, aby zagrać w pierwszej drużynie i tak od siódmego roku życia uczestniczyłem w treningach grup młodzieżowych tego klubu.
Początkowo chodziłem do szkoły podstawowej, w której nie było klasy sportowej. Później, w czwartej klasie, za namową trenera Zbigniewa Małka przeniosłem się do innej szkoły, aby mieć możliwość systematycznego uczestnictwa w zajęciach. Przez jedenaście lat przeszedłem w Sandecji przez wszystkie szczeble – grałem na wszystkich pozycjach, ale najczęściej jako defensywny pomocnik lub środkowy obrońca . W szóstej klasie trafiłem pod skrzydła trenera Janusz Pawlika. Uważam, że jest to jeden z wybitniejszych trenerów jeśli chodzi o ziemię sądecką, ponieważ wielu zawodników, których szkolił pokazało się z sukcesem w skali krajowej i do chwili obecnej grają na poziomie ekstraklasy czy pierwszej ligi np. Maciej Korzym, Dawid Janczyk, Damian Zbozień, Adrian Basta, Dawid Szufryn, Marek Kozioł. Są to zawodnicy, którzy dzięki nie tylko umiejętnościom, ale sumienności, solidnej pracy potrafili przebić się i zrobić większe kariery.
Z trenerem Pawlikiem spędziłem wiek juniora. To również on wprowadził mnie do pierwszej drużyny - zadebiutowałem w Sandecji w wieku 17 lat w ówczesnej III lidze, czyli obecnej drugiej.
DEBIUT W PIERWSZEJ DRUŻYNIE PO ODWAŻNEJ DECYZJI TRENERA
M.M.: Na pięć kolejek przed zakończeniem sezonu trener Pawlik został szkoleniowcem pierwszej drużyny. Sytuacja była ciężka, ponieważ zespół znajdował się w strefie spadkowej. Trener podjął decyzję o wprowadzeniu do pierwszego składu czterech juniorów, wśród których znalazłem się i ja. To był wyjazdowy mecz z Pogonią Staszów, więc dodatkową motywacją był fakt, że będziemy musieli się zmagać z kibicami drużyny gości. Do momentu odprawy nie wiedziałem, że trener zdecydował się posadzić na ławce rezerwowych bardzo doświadczonego zawodnika, który nie znalazł się na niej od 17 lat.
To ja zająłem jego miejsce w pierwszym składzie. Oczywiście kolega klubowy nie omieszkał po wyjściu szkoleniowca skomentować takiej decyzji na forum szatni, co było dla mnie z jednej strony dodatkowym przeżyciem emocjonalnym, a z drugiej bodźcem do tego, żeby zagrać najlepiej jak potrafię. Wygraliśmy ten mecz 1:0.
Dla nas było to rzucenie na głęboką wodę, a decyzja trenera na pewno bardzo odważna. Patrząc jednak na jego doświadczenie w pracy z młodzieżą i świadomość tego, jakie zadanie i obowiązek na nim spoczywa było wiadomym, że wie co robi i okazało się to słuszne. Uratował zespół przed spadkiem, a przy tym wprowadził wychowanków Sandecji do drużyny seniorskiej. Na pewno ułatwił to fakt przepracowania z nami dłuższego okresu czasu oraz to, że znał wady, zalety, charakter każdego z nas i wiedział z jakim "materiałem" ma do czynienia. Czy będąc teraz na jego miejscu również szukałbym wprowadzenia "świeżej krwi" do drużyny? Myślę, że tak. Warto stawiać na młodych, ambitnych chłopaków. Jednak o tym ilu byłoby to zawodników decydowałaby ich jakość w grze.
CO SZCZEGÓLNIE W PAMIĘCI UTKWIŁO
M.M.: Na pewno zapamiętam trzydniowy turniej w Nowym Sączu dla drużyn seniorskich. Akurat my wystawiliśmy zespół juniorski, zajęliśmy tam trzecie miejsce, a ja otrzymałem nagrodę dla najlepszego zawodnika. Była to dla mnie duże wyróżnienie. Poza tym mistrzostwa Polski w futsalu, gdzie występowaliśmy jako drużyna uczelniana Państwowej Szkoły Zawodowej w Nowym Sączu. Zdobyliśmy tam brązowy medal.
CO DALEJ? NAUKA!
M.M.: Potem przyszedł czas kiedy ciężko było mi się załapać do pierwszego zespołu. Sandecja miała jednak jeszcze drużynę w lidze czwartej, gdzie systematycznie występowałem na boisku do 20 roku życia.
Bardzo miło wspominam trenera Artur Sejuda, znanego bramkarza, który występował na poziomie ekstraklasowym. On również dał szansę młodszym zawodnikom i postawił na mnie, dzięki czemu miałem możliwość występowania w kolejnych spotkaniach.
Przyszedł jednak taki moment, że trzeba było podjąć decyzję co dalej. W Nowym Sączu skończyłem studia licencjackie, więc rozwiązaniem dla mnie, jeśli chodzi o uzupełniające studia magisterskie dzienne, był wyjazd do Krakowa, Katowic bądź Rzeszowa. Patrząc pod kątem moich wygórowanych ambicji postanowiłem rozstać się z drużyną Sandecji i kontynuować naukę.
STUDIA, KURSY, GRA W GÓRNIKU 09 MYSŁOWICE
M.M.: Wybrałem uczelnię w Katowicach. Dlaczego? Na trzecim roku studiów miałem możliwość zrobienia pierwszego kursu instruktora piłki nożnej w Limanowej. Wykładowcami byli wówczas trenerzy z AWF-u Katowice - między innymi trener Edward Lorens, który był głównym mentorem i największym wsparciem, Robert Góralczyk, który później został asystentem selekcjonera reprezentacji Polski, czy dr Władysław Szyngiera.
Oni zachęcili mnie do tego, aby kontynuować naukę i podjąć działania, żeby znaleźć klub na Śląsku. Zaproponowali, aby dodatkowo spróbować jeszcze sił i realizować się już może nie pod kątem wysokiego poziomu, ale dla własnej przyjemności jako piłkarz. Tak trafiłem do Górnika 09 Mysłowice - czwartoligowego beniaminka i tam przez kolejne dwa lata systematycznie grałem w pierwszej drużynie.
W międzyczasie dołożyłem jeszcze kurs drugiej klasy trenerskiej na AWF-ie, a w ubiegłym roku kurs wyrównawczy UEFA A w Szkole Trenerskiej w Białej Podlaskiej. Ukończyłem również studia podyplomowe "Przygotowanie motoryczne w grach zespołowych". Najważniejsze to nigdy nie spoczywać na laurach, cieszyć się z osiągnięć w przeszłości, ale systematycznie się rozwijać, szkolić, wyciągać wnioski z popełnionych błędów i dążyć do podnoszenia kwalifikacji trenerskich. Trener uczy się całe życie.
DROBNIEJSZE URAZY I KONTUZJA, KTÓRA WSZYSTKO ZAKOŃCZYŁA
M.M.: Wiadomo, że po drodze trafiały się różnego rodzaju drobniejsze urazy związane ze skręceniem stawu skokowego czy naciągnięciem mięśnia dwugłowego, jednak nie były to dla mnie bardzo trudne chwile. Cały czas chciałem iść w obranym kierunku i na tym się głównie skupiałem. Kontuzja podczas meczu Górnika 09 Mysłowice uniemożliwiła mi jednak kontynuowanie grania. Zawodnik drużyny przeciwnej mógł zdobyć bramkę, bo wychodził na czystą pozycję "sam na sam", a ja zdecydowałem się wślizgiem wybić piłkę - ta znalazła się na aucie, a ja zerwałem więzadło krzyżowe przednie. Moje kolano i zdrowie ucierpiało, przez co nie mogłem już nigdy kontynuować kariery piłkarskiej. Tamten mecz wygraliśmy 1:0.
PIERWSZA FUNKCJA TRENERA I PRACA W RUCHU CHORZÓW
M.M.: Przyjeżdżając na Śląsk miałem możliwość nauki, grania, ale poznałem też wielu bardzo dobrych ludzi, którzy pomogli mi w kontekście znalezienia pracy. Po ukończeniu studiów otrzymałem godziny w szkole ponadgimnazjalnej jako nauczyciel wychowania fizycznego w Mysłowicach. Po raz pierwszy poprowadziłem też własną drużynę - wówczas byli to 8, 9-latkowie z rocznika 2000/2001. Z Górnika 09 Mysłowice przeniosłem się do Górnika Wesoła, gdzie prowadziłem drugą drużynę w klasie B opartą na zawodnikach w wieku juniora, ale występującą w lidze seniorskiej. Po rundzie jesiennej zespół znajdował się na pozycji lidera, a moje miejsce zajął trener Marcin Molek. Sam przeniosłem się do Ruchu Chorzów, gdzie pełniłem rolę koordynatora grup naborowych . Był to rok 2011, tworzyliśmy od podstaw Akademię Piłkarską. Pojawił się też vacat jeśli chodzi o prowadzenie grupy juniorów młodszych i tak od 1 stycznia 2012 roku przyjąłem propozycję jej przejęcia.
Dużo dała mi współpraca z trenerami w Ruchu Chorzów. W pierwszych tygodniach cennych wskazówek udzielali mi trenerzy juniorów starszych i Młodej Ekstraklasy, które rozwijały mój warsztat trenerski. Ludzie, z którymi się tutaj zetknąłem pozwolili mi nauczyć się filozofii klubu, na czym opieramy treningi, jak dużą wagę przywiązuje się do sprawności ogólnej, ćwiczeń stabilizacyjnych i siłowych. Mamy możliwość pracy nad usprawnieniem zawodnika nie tylko pod kątem zadań technicznych czy taktycznych, a to niejednokrotnie bardzo pomaga na boisku. Nie byłoby tego wszystkiego gdyby nie ciepła, rodzinna atmosfera oparta na głębokich wartościach poszanowania drugiego człowieka jaka zawsze panuje w Naszej Niebieskiej Akademii.
PRZESŁANIE DLA MŁODYCH
M.M.: Patrząc przez pryzmat wszystkich lat myślę, że najbardziej buduje pokora. Bardzo ważnym jest to, aby systematyczna praca, zaangażowanie w każdą jednostkę treningową było poparte zrozumieniem i przyjęciem wszystkich decyzji trenerskich. W dzisiejszych czasach młodzież ma bardzo duże mniemanie o sobie, co w pewnym momencie może zaburzyć ich pozycję w drużynie. Czerpie wzorce z największych gwiazd futbolu i nie zawsze są to pozytywne aspekty. Zdarzają się takie momenty, że komuś się wydaje, że jeśli potrafi wykonać jeden czy drugi zwód Ronaldo czy Messiego, to on będzie grać tak samo. Życie i boisko wszystko jednak weryfikuje. Jest wiele czynników, które decydują o końcowym wyniku czy karierze poszczególnego zawodnika. Dobrze by było, żeby każdy z nas podchodził do tego na spokojnie i cierpliwie pracował. Na pewno trzeba dodać, że piłka nożna mocno ewoluuje. Teraz nie są już istotne tylko czynniki kondycyjne czy techniczne. Skraca się czas kontaktu z piłką, zawodnicy muszą szybciej dokonywać optymalnych wyborów na boisku. Bardzo dużą rolę przywiązuje się do strategicznego myślenia i przewidywania. Jest wiele ćwiczeń, które wspomagają czy ułatwiają podejmowanie dobrych decyzji, ale wiążą się przede wszystkim z inteligencją i charakterem danego zawodnika.
POCZUCIE SPEŁNIENIA I SATYSFAKCJA
M.M.: Praca w piłce seniorskiej jest bardzo niepewna - dzisiaj się jest, a jutro nas nie ma. Tam stawia się w pierwszej kolejności na wynik i może się okazać, że coś co chce się zbudować długofalowo nie jest nam do końca dane. Na dzień dzisiejszy bardziej satysfakcjonuje mnie praca w kontekście dialogu z młodzieżą, przyglądania się jej systematycznym postępom i tego jak się rozwija. W dużej mierze przywiązuję wagę do indywidualnego rozwoju osobistego i osobowości zawodnika tak, aby w przyszłości potrafił sobie poradzić w życiu i znał podstawowe wartości dobrego wychowania. Wiadomo, że w Naszej Akademii jest troszkę inny system szkolenia, bo co roku przejmujemy nowych chłopaków, ale kiedy ich oddaję, patrzę na to jak trafiają do Centralnej Ligi Juniorów, trzeciej ligi lub pierwszego zespołu jest to dla mnie bardzo budujące i czuję się spełniony.
Dziękujemy serdecznie Panu Trenerowi za rozmowę, poświęcony czas , udostępnienie zdjęć i wycinków gazet.
Rozmawiała: Anna Bargiel